Makabra, surrealizm i groteska - nowe przyprawy w kuchni Marjane Satrapi. Recenzja filmu "Głosy"

Data:
Ocena recenzenta: 5/10

Film fabularny mieszamy z animacją. Do tej mikstury dodajemy melodramat i szczyptę komedii. Całość przyprawiamy baśniową nutą i w efekcie otrzymujemy … „Kurczaka ze śliwkami”. Nie chodzi tu bynajmniej o potrawę, ale o ostatni film przyrządzony… tzn. stworzony przez irańską autorkę komiksów i bajek dla dzieci – Marjane Satrapi przy współpracy z Vincentem Paronnaud. Tym razem Satrapi do filmowej kuchni zabrała ze sobą scenariusz Michaela Perry’ego, dodając całkiem nowe przyprawy w postaci makabry, absurdu i groteski. Kilka scen komicznych zmieszała z horrorem i w rezultacie wyszła czarna komedia zatytułowana „Głosy”. Amerykański debiut pełen różnorodnych gatunków filmowych, z ożywionymi zwierzętami i Ryanem Reynoldsem w roli głównej.

Jerry (Reynolds) jest schizofrenikiem, który ciągle zapomina o przepisywanych przez psychiatrę tabletkach. Pracuje w fabryce produkującej wanny, w małym amerykańskim miasteczku. Otoczony jest dwójką czworonożnych przyjaciół – psem Bosco i kotem, do którego zwraca się per „Pan Wąsik”. Prowadzi zdawałoby się zwyczajne życie w pojedynkę. Wszystko zmienia się, gdy w pracy poznaję Fionę (zbieżność imion z miłością Shreka: całkowicie przypadkowa). Zakochuje się bez pamięci, a uczucia dość szybko przybierają formę obsesji. Tworzą dziwną relację, związek, w którym Fiona nie jest szyją, tylko… głową (po obejrzeniu filmu ta aluzja stanie się bardziej klarowna). Historia utrzymana w tonie surrealistycznej czarnej komedii, która w niektórych miejscach bawi, przeraża, ale również rozczarowuje… Zacznijmy jednak od plusów.

Niewątpliwą zaletą filmu jest stopniowe odkrywanie zakamarków duszy Jerry’ego przez pryzmat domowych zwierzaków. Dialogi (a właściwie monologi), które z nimi prowadzi mówią wiele o jego skomplikowanej psychice. Odbijają się w tych rozmowach pragnienia, obawy, emocje i uczucia głównego bohatera. Pan Wąsik nie przebiera w słowach, „rzuca mięsem”, jest sarkastyczny, mówi rzeczy, których żaden właściciel nie chciałby usłyszeć od swojego kota (jakkolwiek abstrakcyjnie bo to nie brzmiało). Namawia Jerry’ego do przemocy, pełniąc rolę złego ducha, diabełka, którego znamy z bajek i filmów rysunkowych. Zwykle z drugiej strony głowy pojawia się aniołek, który służy dobrą radą i wspiera. Taką rolę pełni nieco flegmatyczny pies.

Wszystko brzmi zabawnie. Gadające zwierzęta w roli tytułowych „głosów” - dobrego i złego i właściciel-schizofrenik uwięziony we własnym ciele. Pozostaje jednak spory niedosyt. Kwestie wypowiadane przez kota powtarzają się i krążą wokół tych samych dowcipów. Pan Wąsik dużo przeklina, stając się symbolem dość prostego (żeby nie powiedzieć: prostackiego) czarnego humoru. Oprócz przekleństw, Satrapi nie oszczędza nam również dość drastycznych, krwawych scen rodem z klasycznego horroru. Ten fakt nie dziwi, gdy spojrzymy na filmografię scenarzysty, w której na czele wysuwa się druga część „Paranormal Activity” i seriale grozy takie jak „Dead Zone”. Na ogólnie szerzącej się paranoi traci dużo fabuła i ginie jakiekolwiek przesłanie. Ryan Reynolds w roli cierpiącego na zaburzenia psychiczne Jerrego również nie przekonuje. A szkoda, bo „Głosy” to bez wątpienia film, który główny bohater mógłby obrócić w „teatr jednego aktora”.

Marjane Satrapi, która udowodniła, że potrafi z dużym wyczuciem prowadzić fabułę i żonglować filmowymi gatunkami w „Głosach” się lekko zagubiła, porzucając swój unikalny styl wypracowany z Vincentem Paronmaudem. Może to właśnie jego brak wpływa na efekt, który obserwujemy na ekranie? W stworzonej przy udziale Francuza, opartej na własnych przeżyciach animacji - „Persepolis” oraz w „Kurczaku ze Śliwkami” reżyseruje stworzone przez siebie graficzne opowiadania. Wzięcie na tapetę po raz pierwszy obcego scenariusza powoduje, że „Głosy” można Satrapi wybaczyć … a takiej osobie i artystce wybaczyć można bardzo wiele. W „Głosach” Marjane schowała do szuflady swój talent rysunkowy, filmową wrażliwość i bajkowość twórczości, tworząc zjadliwą potrawę, aczkolwiek przyrządzoną ze zbyt wielu składników. Pozostaje mieć nadzieję, że Iranka wróci na ścieżkę, wyznaczoną przez swoje dwa poprzednie filmy i znów zacznie pisać scenariusze na miarę „Persepolis” i „Kurczaka ze Śliwkami”.

Zwiastun: